Dorota Semenowicz, Katarzyna Tórz
Media 24 godziny na dobę dostarczają informacji o wojnie, terroryzmie i ich ofiarach. Choć – jako mieszkańcy Europy – wiadomości te najczęściej oglądamy w kontekście własnego spokojnego życia, globalna destabilizacja wnika w codzienność. Wystarczy przywołać wojnę świata Zachodu z terroryzmem, którą George W. Bush ogłosił w 2001 r. – zaangażowało się w nią wiele państw europejskich; w Polsce powstały wówczas, ujawnione po latach, tajne więzienia CIA. Jesteśmy obywatelami krajów, które biorą udział w konfliktach zbrojnych, choć często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Wojna jest elementem codzienności. W niektórych krajach trwa już tak długo, że ludzie zapomnieli, jak może wyglądać pokój. Mimo to historycy i filozofowie dowodzą, że żyjemy w najbardziej pokojowym okresie historii ludzkości. Nie dostrzegamy tego, bo obrazy rzezi zapadają w naszą pamięć znacznie częściej niż obrazy ludzi umierających ze starości. Chętniej i łatwiej chłoniemy negatywne informacje.
Do takich wniosków, szczegółowo analizując dane, dochodzi w swojej bestsellerowej książce Zmierzch przemocy. Lepsza strona naszej natury (2011) Steven Pinker. Stanowisko psychologa i lingwisty z Harvardu podzielają też inni myśliciele, tacy jak Joshua L. Goldstein – profesor stosunków międzynarodowych, autor artykułu Winning the War on War: The Decline of Armed Conflict Worldwide (2011), filozof Peter Singer, który opublikował książkę The Most Good You Can Do (2015), czy politolog John E. Mueller, autor Retreat from Doomsday: The Obsolescence of Major War, która ukazała się w 1989 r., trzy lata przed wybuchem krwawej wojny w Jugosławii. Mimo to Pinker i Goldstein odwołują się do tej pozycji, twierdząc, że w najnowocześniejszych częściach świata wojna praktycznie zniknęła. Wielkie mocarstwa nie walczą już między sobą, lecz w wyniku rozprzestrzeniania się demokracji oraz wzrostu zamożności przewodzą w procesie doskonalenia.
Przechodząc od ludzkiej prehistorii do współczesności, Pinker dowodzi, że przeszłość była dużo brutalniejsza, niż sądzimy. Duża część mieszkańców Zachodu jest przekonana, że wojny sprzed XX stulecia były znacznie mniej krwawe. Tymczasem jeżeli weźmiemy pod uwagę nieporównywalnie mniejszą populację, a także liczbę wojen i czas trwania okaże się, że prawdopodobieństwo śmierci na polu bitwy w wojnie trzydziestoletniej (I połowa XVII w.) było bliskie temu w II wojnie światowej. Europa ostatnich dekad przedstawia się na tym tle niezwykle spokojnie. Pinker nie odnosi się jednak tylko do Europy. Pokazuje, że spada liczba zabitych w konfliktach zbrojnych na całym świecie. Wojny są dzisiaj rzadsze i mniej krwawe niż w poprzednich epokach. To – jak udowadnia – zasługa modernizacji państw, które zmonopolizowały użycie siły, a także wynalezienia druku, emancypacji kobiet, zwiększenia zdolności empatii i rosnącego wpływu idei oświecenia. Spadkowi przemocy (nie tylko wojennej) towarzyszy zmniejszenie się liczby ludzi, którzy tolerują i gloryfikują przemoc. Dostrzegamy, że dzieje się źle, lecz nie to, że nasze normy się zaostrzyły.
Odwołując się do wojny, Steven Pinker skupia się jednak, jak wskazują krytycy jego teorii, m.in. John Gray i John Arquilla, na ofiarach tradycyjnie rozumianych wojen: z podziałem na dwie strony konfliktu i wskazaniem pola bitwy. Tymczasem wynalezienie broni atomowej umożliwiającej natychmiastową masową zagładę spowodowało, że wielkie mocarstwa nie angażują się już w wojnę w starym stylu. Wspierają raczej – w strategicznych ekonomiczno-politycznych sojuszach – różne strony cudzych konfliktów, prowadząc zarazem na wielką skalę wojnę informacyjną w sieci. Wystarczy przywołać wojnę w Wietnamie, wojnę domową w Angoli, wojnę w Afganistanie, pierwszą wojnę w Zatoce Perskiej, inwazję na Irak, działania zbrojne w Libii czy Syrii, rosyjskie cyberataki na państwa bałtyckie i Ukrainę, zaangażowanie Rosji w wybory i referenda w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, we Francji i Włoszech. Współcześnie słowo „wojna” przyjmuje łagodne, łatwiejsze do zaakceptowania przez opinię publiczną synonimy: „operacja”, „misja stabilizacyjna”, „rozmieszczenie wojsk”. To sprawia, że jej groza rozpuszcza się w strumieniu ogólnych informacji.
Pinker ma rację, liczba żołnierzy zabitych w czasie konfliktów zbrojnych maleje. Rośnie jednak – jak pokazuje John Gray – liczba ofiar wśród cywilów. Szacuje się, że w okresie I wojny światowej cywile stanowili 10 proc. wszystkich ofiar (10 milionów); w okresie II wojny światowej było to około 50 proc. z ponad 50 milionów ofiar; w Kongo, podczas dziesięcioleci trwania konfliktu, było to 90 proc. Głód i świadome niszczenie obszarów miejskich stały się strategią wojenną w Syrii. Wojny nie toczą się już między dobrze zorganizowanymi państwami, które w pewnym momencie mogą negocjować pokój, ale między nieregularnymi oddziałami najemników, bojówkami, samozwańczymi armiami bez państwa, dla których nie ma różnicy między żołnierzem a cywilem. Działania wojenne islamistycznej Boko Haram w Nigerii polegały na masowych mordach ludności cywilnej, niszczeniu miast i wsi oraz niewoleniu kobiet i dzieci.
Na Zachodzie panuje jednak przekonanie, że nas to nie dotyczy, a sama przemoc jest postrzegana jako rodzaj zacofania. Tymczasem wojny pustoszące inne kontynenty są dziełem europejskich imperiów kolonialnych. Jedną z przyczyn ludobójstwa w Rwandzie była segregacja ludności, której dokonywali niemieccy i belgijscy kolonialiści. Niekończącą się wojnę w Kongu napędzało zachodnie zapotrzebowanie na naturalne zasoby tego kraju. Efektem amerykańskiej inwazji na Irak jest ISIS. Świat zachodni wyprowadził wojnę poza swoje granice i – pod pozorem demokratyzacji – wszczyna ją tam, gdzie ma w tym polityczny i ekonomiczny interes. Afrykańskie domy wciąż są bombardowane w wojnach, na których Zachód testuje swój nowoczesny sprzęt.
Książka Stevena Pinkera ukazała się osiem lat temu i mimo że w wielu krajach zachodnich stała się bestsellerem, w Polsce mało się o niej mówiło. Tymczasem bardzo mocno wpłynęła ona na wyobraźnię mieszkańców Stanów Zjednoczonych i Europy, a dyskusja, którą sprowokowała, jest wciąż aktualna. Jak odpowiedzieć na pytanie, czym dzisiaj jest wojna, i jak liczyć jej ofiary? Gdzie się toczy? Czy pokój nie przypomina coraz częściej wojny, a wojna nie traci ciężaru, udając normę? Czy ludzie umierający z głodu lub chorób w następstwie konfliktów zbrojnych są jeszcze zaliczani do jej ofiar? Czy uchodźców można wpisać w statystyki Pinkera? Przecież nie zginęli. Coraz bardziej otwarcie mówi się też o PTS – syndromie posttraumatycznym, który dotyka wszystkich zaangażowanych w wojnę i często uniemożliwia im normalne życie. Nie da się jednoznacznie obliczyć ofiar wojny, a dobór danych jest arbitralny i najczęściej dyktowany zachodnią perspektywą. Miliony ludzi zginęły i nadal giną w nieznanych światu wojnach w różnych zakątkach Azji czy Afryki, choćby we wschodnim Kongu i Afganistanie. Liczba umierających na polu bitwy faktycznie spada, ale czy można nasze czasy określić „Długim Pokojem”, jak robi to Pinker? Wojna wygląda dzisiaj inaczej i jest ściśle związana z pokojem. Nie da się ich pomyśleć osobno.
Świadomość, że wojna i pokój są z sobą ściśle splecione, wiąże się z wielką odpowiedzialnością. Możemy porównywać się do bogatszych krajów Zachodu, lecz na tle całego świata Polska to kraj dobrobytu i spokoju. Tym bardziej powinniśmy zainteresować się tym, co dzieje się w innych zakątkach świata. Choć na świecie maleją analfabetyzm, śmiertelność małych dzieci i dziesiątkujące ludzi choroby, to 8 proc. mieszkańców Ziemi wciąż żyje w skrajnej nędzy (jeszcze w 1999 r. było to 30 proc.). Według przyjętego przez wszystkie państwa członkowskie ONZ dokumentu Cele Zrównoważonego Rozwoju 2030 do tego roku ubóstwo na świecie ma zostać wyeliminowane. Zarówno ten plan, jak i powyższe dane napawają optymizmem.
A jednak coraz częściej pojawiają się głosy nawołujące do zmiany kursu. Podważa się zdobycze medycyny, rozbrojenia czy emancypacji. Stawia się mury i utwierdza systemowe kategorie, które segregują ludzi, definiują ich poczucie wolności i tożsamość: Europa i Afryka, biały i czarny, kobieta i mężczyzna, bogaty i biedny, lepszy i gorszy. Pierwszy, drugi, trzeci świat. Paradygmat o hierarchicznej drabinie rozwoju ma się bardzo dobrze. Dlatego trzeba rozpoznać przywileje, z których korzystamy, i maksymalizować własny potencjał. Nie każdy musi wyjeżdżać z konwojem humanitarnym do państw Afryki. Chodzi o to, co możemy zdziałać w danej chwili, w ramach konkretnych możliwości i swojego indywidualnego życia. Jesteśmy odpowiedzialni za dokonywane wybory, wypowiedziane słowa, a także za zaniechania i milczenie. Jak mówi Nástio Mosquito, kurator tegorocznego Idiomu Armia jednostki: „Dziś, kiedy mówisz »konflikt«, słowem, które od razu przychodzi mi na myśl, jest »nieunikniony«. Konflikt jest nieunikniony. Możemy jedynie wybrać, jakiego rodzaju konfliktu pragniemy. W jakim konflikcie chcemy uczestniczyć”.
Splot między wojną i pokojem jest tematem tegorocznej Malty. Będziemy mu się przyglądać z różnych perspektyw. Nástio Mosquito interesuje wojna ucywilizowana, oswojona, wpisana w codzienność. Wojna w obrazie, w słowie, a także w ciele – wytrenowanym przez wojnę, zaangażowanym w nią, próbującym wyzwolić się z dyscypliny i dynamiki przemocy. Każdy z twórców zaproszonych przez niego do współtworzenia programu pochodzi z innego, często bardzo odległego kontekstu kulturowego i społecznego; każdy jest członkiem tytułowej Armii jednostki, ma więc swoje „ciało polityczne”, swój powód, by zaakceptować zaproszenie, i własną praktykę artystyczną, którą chce się podzielić z uczestnikami Malty. W ramach Idiomu obejrzymy spektakle taneczne autorstwa Alice Joany Gonçalves, Radouana Mrizigi i Lisbeth Gruwez, immersyjną instalację audiowizualną Vica Pereiry, nową akcję performatywną Kelly Schacht i interwencję miejską Priscili Rezende. Podczas Festiwalu odbędą się warsztaty taneczne aktywizujące ciała tłumów prowadzone przez Benjamina Abrasa, program filmowy obejmujący wybrane produkcje platformy Geração 80 skupiającej młodych angolijskich filmowców oraz pokaz filmów Li Rana, wschodzącej gwiazdy sztuki chińskiej. Sam Nástio Mosquito przedstawi w Poznaniu happening audiowizualny z wideo dokumentujących moment narodzin człowieka i No.One.Gives.A.Mosquito’s.Ass.About.Us – spektakl-koncert będący hołdem złożonym karaoke. Wszyscy artyści pokażą swoje działania w Polsce po raz pierwszy.
Konflikt jest również tematem powieści Hańba J.M. Coetzeego, której sceniczną adaptację przygotowuje dla Malty Maciej Podstawny. Według twórców przedstawienia opisany w książce seksizm, rasizm i szowinizm gatunkowy to trzy aspekty tej samej historii – historii eksploatacji leżącej u podstaw zachodniej kultury. Biegną one w powieści równolegle względem siebie, naświetlają się nawzajem, ale wszystkie odwołują się do idei segregacji, na której budowano świat oparty na nierównościach. Zachodni człowiek definiował się przez opozycję wobec człowieka innego rasowo, płciowo, religijnie czy seksualnie, wobec natury czy innego gatunku. To w hierarchii upatrywano warunku porządku społecznego, a w uprzedmiotowieniu Innego – sposobu na upodmiotowienie siebie. Spektakl powstaje w koprodukcji z Teatrem im. Stefana Żeromskiego w Kielcach.
W tym roku Generator Malta „szykuje się na pokój”, traktując go jako zadanie domowe do odrobienia. Chcemy pomyśleć o pokoju nie jako stanie, który jest nam dawany i odbierany czy okresie, który następuje po wojnie lub jest przerwą między wojnami, ale jako przestrzeni stałego wypracowywania w każdym „tu i teraz” i przez każdego z nas. W programie m.in. performance kolektywu twórczego Army of Love, który przeprowadzi rekrutację do Armii Miłości, warsztaty muzyczne z raperem donGURALesko i wokalistką Karoliną Czarnecką, warsztaty breakdance i spektakl palestyńskiej grupy tancerzy Stereo 48, instalacja 858. Archiwum oporu stworzona z setek filmów, tysięcy zdjęć i dokumentów przedstawiających protesty przeciwko reżimowi Mubaraka w Egipcie w 2011 r. Nie zabraknie również dobrze znanych i lubianych przez maltańską publiczność generatorowych formatów: będziemy wspinać się na najwyższe budynki w ramach Korony Poznania, tworzyć mapy sentymentalne (tym razem Naramowic, Wildy i Grunwaldu-Północ), a także kupować i pomagać podczas Poznańskiej Garażówki.
Bezpośrednio o różnych aspektach współczesnych wojen i stanie wojnopokoju będziemy rozmawiać w ramach dyskursywnego programu Forum zatytułowanego Kultura wojny w czasie pokoju. Podczas spotkań na pl. Wolności porozmawiamy m.in z korespondentami wojennymi Piotrem Andrusieczką, Wojciechem Jagielskim i Marią Wiernikowską, z pisarzem i oficerem Wojska Polskiego, który kierował obroną ratusza w Karbali – Grzegorzem Kaliciakiem, z założycielką PAH Janiną Ochojską, psychologiem i filozofem Andrzejem Lederem, dziennikarzami i reportażystami Agatą Każmierską, Konradem Piskałą, Dariuszem Rosiaskiem i Katarzyną Wężyk, gen. Jarosławem Stróżykiem czy politologiem Leszkiem Koczanowiczem. Forum otworzy rozmowa poświęcona toczącej się w kwietniu polsko-polskiej wojnie szkolnej. O naszej oświacie porozmawiają legendy polskiego szkolnictwa, czynni pedagodzy i ich wychowankowie.
Mapa Malty ma jak zwykle wiele dróg i punktów koncentracji. Jednak obok mapy istnieje jeszcze terytorium. Jak wskazywał słynny matematyk i logik Alfred Korzybski, nie są one tożsame. Każdy z nas – autorów i czytelników tego tekstu, osób, które spotkają się w kontekście Malty w ciągu tych 10 czerwcowych dni w Poznaniu – ma swoje własne terytorium wojny i pokoju. Rozumianych jako relacje z najbliższym otoczeniem, z systemem politycznym, w którym żyjemy, a także jako wewnętrzny konflikt, w którym znajdujemy się często sami z sobą. Chcemy, żeby tegoroczna Malta otwierała wiele przestrzeni wolności, była obszarem afirmacji, przekształcała bezproduktywny i niszczycielski konflikt – tak często dzielący polskie społeczeństwo – w konflikt twórczy, oparty na wzajemnym uznaniu stron, dialogu i akceptacji różnorodności, żeby prowadziła do rozpoznania wielu dróg do pokojowego współżycia.