Używamy Cookies w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Dalesze korzystanie z tego serwisu oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Dowiedz się więcej o naszej polityce prywatności

Zamknij

21 - 30/06/2019

Kiedy w mediach słyszę słowa „demokracja" czy „prawa człowieka", natychmiast zaczyna mnie mdlić. Ze Slavojem Žižkiem rozmawia Sławomir Sierakowski

SŁAWOMIR SIERAKOWSKI: Uważa pan, że świat zareagował właściwie na masakrę dokonaną przez islamistów we Francji?

SLAVOJ ŽIŽEK: Proszę pomyśleć o całym tym patosie powszechnej solidarności, który swoje apogeum osiągnął w spektaklu z niedzieli 11 stycznia, gdy trzymali się za ręce Ławrow, Cameron, Netanjahu i Abbas. Trudno o lepszy przykład hipokryzji. Prawdziwym gestem w stylu „Charlie Hebdo" byłoby opublikowanie wielkiej karykatury bezlitośnie i w złym smaku kpiącej z tego wydarzenia - z podobiznami Netanjahu, Abbasa, Ławrowa, Camerona i innych, namiętnie obściskujących się i całujących, a jednocześnie ostrzących swoje noże za plecami.

Sam pan zauważył, że muzułmańscy terroryści to dziwaczny typ fundamentalistów, skoro muszą się przeglądać w zwierciadle Zachodu. Prawdziwi fundamentaliści po prostu zignorowaliby zachodnich hedonistów i ich głupie karykatury. Co więc stoi za terrorystami? Desperacka potrzeba „wyższej sprawy”, której brakuje w postideologicznym świecie?

– Jeśli spytać rosyjskiego antykomunistę, która tradycja jest winna koszmaru stalinizmu, dostaniemy dwie wykluczające się odpowiedzi. Niektórzy widzą w stalinizmie zaledwie rozdział w długiej historii zachodniej modernizacji Rosji, rozpoczętej już przez Piotra Wielkiego, a może nawet Iwana Groźnego. Inni z kolei obwiniają za stalinizm rosyjskie zacofanie i długie tradycje despotyzmu.

Według pierwszej grupy zachodni modernizatorzy brutalnie zakłócili naturalny porządek Rosji, zastępując go państwowym terrorem. Według drugiej tragedią Rosji było to, że rewolucja socjalistyczna wydarzyła się w niewłaściwym czasie i miejscu, w zacofanym kraju bez demokratycznych tradycji.

Czy z muzułmańskim fundamentalizmem, który swój skrajny wyraz znalazł w ISIS - Państwie Islamskim - nie jest podobnie?

Co to właściwie za zjawisko? Zachodnie potęgi wydają się nim zaskoczone.

– ISIS wywołuje w nas strach i konsternację. Publiczne oświadczenia jego liderów pokazują, że dla nich zadaniem państwa nie jest dbanie o mieszkańców, np. przez opiekę zdrowotną czy walkę z głodem. Liczy się tylko religia, wszystko inne musi się dostosować. To dlatego ISIS obojętnie przyjmuje katastrofy humanitarne, do których dochodzi na jego terenach.

Jedni widzą w tym cofnięcie się do czasów przednowoczesnych, inni – konsekwencję modernizacji.

Znane zdjęcie przywódcy ISIS Baghdadiego [Abu Bakra al-Baghdadiego] z dobrym szwajcarskim zegarkiem na ręku jest symbolem tego państwa: ISIS doskonale orientuje się w propagandzie internetowej, transakcjach finansowych itd., chociaż jego ultranowoczesne praktyki stosowane są do propagowania ideologiczno-politycznej wizji, która nie tyle jest konserwatywna, ile desperacko próbuje wyznaczać ścisłe, hierarchiczne ograniczenia – głównie w sferze religii, edukacji i seksualności.

[...]

Kiedy słyszę o radykalnej lewicy, widzę gości, którzy mieszają politykę z moralnością i wykluczając wszelkie kompromisy, pozbawiają się jakiegokolwiek wpływu. Czy nie wydaje się panu, że potrzebujemy raczej heretyków niż sekciarzy?

– Wcale nie uważam, że chodzi o wybór między wyznaniowym, moralistycznym puryzmem a pragmatycznym duchem kompromisu. Raczej o to, czy pozostajemy w wyznaczonych przez Fukuyamę ramach liberalno-demokratycznego kapitalizmu, próbując jedynie uczynić go bardziej znośnym – tak byśmy zamiast poddawać się dawnej utopii socjalizmu z ludzką twarzą, mogli dziś pracować na rzecz globalnego kapitalizmu z ludzką twarzą - czy może raczej przyjmujemy, że dzisiejszych antagonizmów nie da się rozwiązać w ramach wytyczonych przez Fukuyamę.

[...]

Jednak większość z nas, żyjących w liberalnych demokracjach, nadal postrzega siebie jako wolnych obywateli...

– Istnieje wiele form zniewolenia w przebraniu wolności: kiedy jesteśmy pozbawieni powszechnej opieki zdrowotnej, wmawia się nam, że to nowa wolność wyboru - bo wybieramy, gdzie będziemy się leczyć. Kiedy co kilka lat musimy szukać nowej, niepewnej pracy, słyszymy, że to okazja do wymyślenia siebie na nowo i odkrycia niespodziewanych, twórczych potencjałów czających się w głębi naszej osobowości. Kiedy musimy płacić za edukację naszych dzieci, mówią nam, że staliśmy „przedsiębiorcami siebie”, postępującymi jak kapitalista, który musi wybierać, w co zainwestuje to, co posiada (albo pożyczył) - w edukację, zdrowie czy podróże...

Nieustannie bombardowani narzucanymi nam przypadkami „wolnego wyboru”, zmuszani do podejmowania decyzji, do których podejmowania w ogóle się nie nadajemy, coraz częściej doświadczamy wolności jako ciężaru, który pozbawia nas możliwości prawdziwego wyboru - wyboru zmiany.

Znów ludzie powiedzą, że jest pan wariatem, porównując Edelmana z Manning. Musi mieć pan świadomość, że przez te wszystkie prowokujące odniesienia sięgające od Lenina do Manning pańska argumentacja traci wiele na powadze. Co to za polityka, która w ten sposób odcina sobie możliwość wpływania na ludzi?

– Nie widzę w tym nic szalonego. Edelman i Manning to dla mnie dwa wyjątkowe przypadki prawdziwie etycznego stanowiska. Co do Lenina - owszem, zdaję sobie sprawę, że czasy leninizmu minęły, wiem też, że koszmar stalinizmu wyrósł z jego projektów. Nie chcę jednak być szantażowany, zmuszany do odnoszenia się wyłącznie do publicznych herosów z jakiejś stałej, ustanowionej listy - od Gandhiego do Havla.

Dziś zadanie polega nie na ulepszaniu systemu, ale na konfrontowaniu się z jego ograniczeniami. Prawdziwą utopią nie jest radykalna rewolucyjna zmiana, ale myślenie, że dla nas, mieszkańców krajów uprzywilejowanych, sprawy mogą w nieskończoność toczyć się tak jak teraz.

Przeł. Marta Urzędowska

Rozmowa ukazuje się jednocześnie m.in. w „Le Nouvel Observateur”,„L'Espresso”, „Der Standard”, „Die Tageszeitung”, „Los Angeles Review of Books”, a także dzienniku „Ukraińska Prawda”.

Slavoj Žižek – filozof, prowokator, rewolucjonista. Fan Marksa i Lenina, zjadliwy krytyk postmodernizmu, kapitalizmu, New Age, bezzębnego liberalizmu, hollywoodzkiej propagandy, politycznej poprawności, zdrowego stylu życia, inwigilacji pod płaszczykiem ochrony obywateli - lista jest długa.

Przeczytaj cały artykuł na stronie Gazety Wyborczej.