Maszyny wkroczyły dziś w życie człowieka dosłownie. W niektórych przypadkach są w nim samym, w środku, po raz pierwszy w historii determinując jego nagie życie, redefiniując pojęcie śmierci, wpisując życie człowieka w to, co Foucault nazwał biopolityką. Celem Idiomu nie jest jednak stereotypowa krytyka maszyny, tym bardziej że sam ten tekst może zaistnieć dzięki całej serii urządzeń, począwszy od komputera, na którym piszę te słowa. W programie Idiomu chcemy przyjrzeć się paradoksalnym aspektom obecności maszyn między nami, w nas i dla nas, wychodząc poza prostą ilustrację i jednoznaczną ocenę. Już sam tytuł tegorocznego Idiomu jest nacechowany emocjonalnie: zawołanie „oh man, oh machine” wyraża z jednej strony westchnienie, smutek, obawę; z drugiej – zachwyt nad maszyną. Kochamy, uwielbiamy maszyny i oddajemy im nasze życie, ponieważ od zawsze czegoś nam brakuje. Dante określił słowem trasumanar to ciągłe napięcie, które pcha nas do przekraczania ludzkiej kondycji.
Wśród pokazywanych na Malcie wydarzeń znajdą się zarówno projekty muzyczne, teatralne, taneczne, jak i projekty sztuk wizualnych; wszystkie celebrujące spektakularną ambiwalencję maszyny: ukazujące zarówno jej siłę i naszą fascynację tą siłą, jak i żal, smutek, brak, który maszyna stara się, ale jest w stanie tylko pozornie wypełnić. Pojawią się spektakle, w których technologia będzie bezpośrednio obecna, oraz takie, w których maszyna pozostanie ukryta, uwewnętrzniona przez podmiot, niedotykalna i niewidzialna. Maszyny to bowiem nie tylko współczesne technologie. Są to również wszelkiego rodzaju mechanizmy: wewnętrzne, jak maszyna mięśni, albo zewnętrzne, jak reguły społeczne, językowe, religijne, ekonomiczne. Maszyna nie należy zatem – jak mogłoby się wydawać – tylko do nowoczesności, do czasów po rewolucji industrialnej. To mechanizmy, które obserwujemy wszędzie: organizujące nasze życie zbiorowe i indywidualne.
Mechanizmem jest również sztuka, która w starożytnej Grecji była określana właśnie słowem techne. Specyfika tej maszyny polega na tym, że pozwala się ona przyjrzeć ludzkiemu życiu, ofiarowując mu swoje zimne i obiektywne spojrzenie z zewnątrz. Kiedy dynamika antycznej tragedii dochodziła do swoich granic, do punktu krytycznego, wkraczał deus ex machina. Nie-ludzkość tej interwencji była gwarancją jej skuteczności, co oznacza, że tylko z zewnętrznej perspektywy maszyny można spojrzeć na człowieka i go ocenić. Może dlatego maszyna sceny oczarowuje nas zimnym splendorem żywej inteligencji, która wydaje się zdolna rozwiązać konflikty ludzkie i boskie.