Używamy Cookies w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Dalesze korzystanie z tego serwisu oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Dowiedz się więcej o naszej polityce prywatności

Zamknij

21 - 30/06/2019

Michał Merczyński, dyrektor Malta Festival Poznań, rozmawia Joanną Ellmann z „Liberté!”. W wywiadzie opowiada o historii oraz charakterze festiwalu, edukacyjnym aspekcie Malty i o zmianach − nie tylko w festiwalu, ale również w społeczeństwie, widzach.

Joanna Ellmann: Jestem poznanianką, dlatego interesuje mnie aspekt związany z początkiem Festiwalu Malta. Każde miasto jest ofiarą lub beneficjentem – albo jednym i drugim – stereotypów, które wokół niego narosły. Poznań w społecznej świadomości nie był miastem, które w pierwszej kolejności kojarzyło się z kulturą. Oczywiście my znaliśmy np. historię Teatru Ósmego Dnia, natomiast w ogólnej świadomości Poznań nie był kulturalnym centrum. Gdyby mógł Pan powiedzieć co sprawiło, że w 1991 roku to właśnie Poznań stał się macierzą tego festiwalu.

Michał Merczyński: Po pierwsze – trochę  się z Panią nie zgodzę. Myślę, że Poznań miał dosyć silną pozycję jeżeli chodzi o kulturę –  na pewno w aspekcie związanym z muzyką poważną. W tej dziedzinie już od lat 70-tych mieliśmy dobrą markę, jakość i tradycję.  Mało tego – ja powiem jeszcze coś, co z dzisiejszej perspektywy epoki cyfrowej może zabrzmi trochę tradycyjnie, ale właśnie w latach 70-tych Poznań był takim miejscem, w którym –  w tej najwspanialszej i najstraszniejszej telewizji jaką mieliśmy – Pana Szczepańskiego (najstraszniejszej, choć myślę, że obecna propaganda przebiła propagandę Szymańskiego), wiele czasu antenowego poświęcano kulturze; było to miejsce z odczuwalną – i mówię to bez cienia ironii – siłą edukacyjną i kulturotwórczą. Wtedy powstawały w Poznaniu dwa edukacyjne programy muzyczne: jeden Pana Kaczyńskiego, drugi Pana Cegiełły. Ośrodek poznański rejestrował mnóstwo koncertów muzyki klasycznej; był punktem odniesienia dla innych ośrodków. Ta telewizja dawała każdemu element edukacyjnej formuły. Poznań miał duży potencjał. W latach 80-tych, kiedy „Ósemki” [Teatr Ósmego Dnia] wyemigrowały z powodów politycznych, wszystko trochę „siadło”, ale ta muzyczna kultura cały czas prezentowała wysoki poziom – np. poprzez organizowanie Konkursu im. Wieniawskiego.

 Dlaczego w 1991 roku narodziła się Malta? Czynników było kilka. Jeden jest bardzo prozaiczny – miasto Poznań w 1990 roku zakończyło remont jeziora Malta. Wtedy odbyły się tam Mistrzostwa Świata w kajakarstwie. Ten cały teren – jeszcze wtedy dziewiczy, miejscami zabetonowany, ale głównie porośnięty trawą, niezabezpieczony infrastrukturalnie – nie był specjalnym magnesem dla poznaniaków. Miasto Poznań w osobie Jana Kaczmarka, ówczesnego członka zarządu ds. kultury,  zaproponował Teatrowi Polskiemu, żeby w tamto miejsce przenieść  odbywające się na deskach naszego teatru spektakle. Powiedziałem, że to jest absolutnie bez sensu, ponieważ nie można w taką przestrzeń pakować spektaklu ze sceny pudełkowej, skoro są teatry, które tworzą przedstawienia plenerowe – w tym jeden, który właśnie wrócił do Poznania. To był pierwszy impuls zewnętrzny. Ta pierwsza edycja Festiwalu Malta była w pigułce tym, co działo się przez następnych 10 lat. Już wtedy, w 1991 roku, było to przedsięwzięcie międzynarodowe: 6 kompletnych zespołów z Hiszpanii, Włoch i kilka z Polski. Ludzi chwycili tego bakcyla. 2 duże widowiska odbyły się nad Maltą, coś się działo na Placu Wolności, coś między Teatrem Polskim a Malarnią. To był pionierski czas: powiew nowości i wolności. Wcześniej ludzie na ulicach polskich miast spotykali się z dwóch powodów: albo były to polityczne manifestacje, albo procesja Bożego Ciała. A tu nagle tych parę tysięcy osób – a z każdym rokiem było ich coraz więcej – wychodzi na ulice Poznania;  szaleństwo, „komunia” społeczna. Po dwóch latach Juliusz Tyszka napisał artykuł „Sztuka bycia razem”, w którym opisywał fenomen – z jednej strony artystyczny, z drugiej socjologiczno – społeczny, jaki narodził się przy tej okazji. Ludzie wychodzili z domów, jechali nad Maltę, oglądali spektakle, cieszyli się, byli tam razem, nikt się nie denerwował, wszyscy byli wyluzowani – to było fantastyczne. Po sukcesie pierwszej edycji miasto bardzo zachęcało nas do kontynuowania tego festiwalu – i tak też się stało. Potem już poszło. Wkrótce przyjęliśmy formułę 3 programów: Program Główny, Poznań na Malcie, Malta Off; w  1994 roku w jednym momencie odbywało się ponad 100 spektakli. Przekraczaliśmy barierę dźwięku – to było fantastyczne. Dostaliśmy wtedy po raz pierwszy dotację z Unii Europejskiej [pierwsza dotacja w kulturze w Wielkopolsce].

Cały wywiad można przeczytać na stronie internetowej „Liberté!”.